Zdjęcia w mediach społecznościowych to tylko pewien fragment codzienności. Mało kto pokazuje prawdziwe życie. To jest jasne. Jednak mimo to, zainspirowani ładnymi obrazkami, od czasu do czasu myślimy, że chciałoby się od życia więcej. Może dałoby się pracować mniej? A może nawet jednocześnie zarabiać więcej? Czy możliwe jest aby spędzać na wyjazdach 3 miesiące w roku? Albo aby czuć dużo energii i optymizmu na co dzień zamiast ciągłego podirytowania? Właśnie w tych momentach, gdzieś z tyłu głowy przebijają się nam myśli o założeniu swojego biznesu, zmiany pracy czy przebranżowieniu. Mózg wykonuje na szybko obliczenia i już wie, że to byłoby zbyt męczące i ryzykowne więc wyświetla Ci prezentację o tytule “10 powodów dlaczego nie warto”.
Strach: przed porażką, przed oceną, że sobie nie poradzisz, że się do tego nie nadajesz, że już jest za późno na tak duże zmiany, że Twój pomysł jest “niepoważny”. Poza tym, w tej obecnej pracy nie jest tak źle – umówmy się po pierwsze wypłatę masz zawsze na czas, po drugie lubisz swoich współpracowników, a po trzecie nie ma co się wychylać bo gdzieś indziej może być gorzej. Nie zrozum mnie źle, nie ma nic złego w świadomym wyborze strefy względnego bezpieczeństwa. Warto jednak żebyś zastanowił/a się czy nie wpadasz w syndrom gotującej się żaby.
Syndrom gotującej się żaby to sytuacja, w której Twoje warunki stopniowo zmieniaja się na coraz gorsze. Na co dzień tego nie zauważysz, tempo zmian jest na tyle powolne, żebyś mógł/a się do nich przyzwyczaić. Aż.. do momentu kiedy woda okazuje się zbyt gorąca, aby w niej wytrzymać. Niestety wtedy będziesz już na tyle zmęczony/a znoszeniem tych warunków, że nie masz siły z niej wyskoczyć. Właśnie wtedy często słyszę od moich klientów “wiesz co, wypaliłam się. Zasiedziałam się w mojej obecnej firmie, mam wrażenie, że zmarnowałam te lata”.
Ja to widzę tak – każde doświadczenie nas czegoś uczy, także to, przez które jesteśmy bliscy wypaleniu. Nie ma co pastwić się nad przeszłością, jej już nie zmienimy. To na co możemy jednak wpłynąć to przyszłość. Dlatego chcę Ci zadać 2 pytania. Jaka jest temperatura “wody” w jakiej teraz siedzisz? Czy Twoje obecne życie zawodowe to unikanie zagrożeń (“gdzieś indziej może być gorzej”), czy dążenie do spełnienia i realizowania Twojego potencjału?
Zbyt długie przebywanie w „gorącej wodzie” to prosta droga do wypalenia zawodowego. Wbrew medialnemu szumowi jaki mogliśmy obserwować kilka miesięcy temu – wypalenie zawodowe nie jest jeszcze uznawane za chorobę. Według Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób (ICD-11) jego objawy to znaczące spadki energii, negatywne nastawienie, cynizm, poczucie braku efektywności, brak zadowolenia z efektów swojej pracy i swoich umiejętności. Doświadczanie takich uczuć przez długi okres czasu jest dla nas destrukcyjne. Im dłużej przebywamy w „gorącej wodzie” tym bardziej tracimy nadzieję na zmianę. Podły nastrój każe nam wierzyć, że tak po prostu już musi być – praca to praca, a nie zabawa. A nawet jak byś chciał/a ją zmienić to przecież co Ty tak właściwie potrafisz? Przybity umysł podpowie Ci „niewiele, więc nie marudź, zaciśnij zęby jeszcze parę lat i wtedy pomyślimy co dalej”.
Masz ochotę powiedzieć tym myślom „bzdury gadacie!”? 😉 Zacznij spisywać swoje mocne strony, najpierw sam/sama, później zapytaj o nie zaufane osoby, pozwól im się nad tym zastanowić. Zrób sobie test 16 personalities, który po odpowiedzi na kilkadziesiąt pytań przedstawi Ci raport, który pokaże Ci, że cechy, które wydawało Ci się, że „każdy ma” są tak naprawdę rzadkim zasobem. 😉
bezpłatną konsultację